Słuchajcie! Jest to całkiem niesamowita sprawa, ale jeszcze nie zrobiłyśmy w całej naszej pałeczkowej karierze żadnego tajskiego curry! Były zupy (jak na przykład tom kha gai czy też tom yum goong), kurczaki (phat kaphrao gai), a nawet i ryby (pla yang nam pla wan), ale żadnego curry. Na pewno więc bardzo cieszy Was fakt, że dziś podzielimy się z Wami cudownym i pełnym orzechowego aromatu panang curry :)
W Tajlandii spotkać można całkiem sporo rodzajów curry. Większości znane są na pewno czerwone, zielone oraz żółte, ale obok nich mamy także chociażby massaman curry czy też właśnie panang. Te ostatnie różnią się od swoich kolorowych kolegów między innymi tym, że są zdecydowanie bardziej zwarte w swojej konsystencji. W większości bowiem przypadków tajskie curry są wyjątkowo wodniste w konsystencji i tak właściwie bardziej przypominać nam mogą zupy. Nie są też zbyt podobne do swoich indyjskich kuzynów, z którymi mogą być porównywane – różnią się on nich paletą smakową. W Tajlandii potrawy tego typu wyczarowywane są zwykle ze specjalnych past, do których przygotowania potrzebne są ukochane przez Tajów składniki. Na pewno większość z Was już zgadła, że chodzi tu o trawę cytrynową, kolendrę, galangal oraz papryczki chili. Znajdziecie je w każdym z wyżej wymienionych kolorów curry oraz oczywiście w naszym dzisiejszym przepisie.
Panang swoje korzenie ma w centralnym regionie Tajlandii, a najwcześniejsze wzmianki na jego temat sięgają 1890 roku. Jego nazwa została podkradziona z języka Khmerów i oznacza „krzyż” lub tak właściwie „skrzyżowane” gdyż odnosi się do pozycji nóg. I nie chodzi tu oczywiście o pozycję kucharza podczas gotowania (choć może byłaby ona bardziej relaksująca, któż to wie ;)). Nazwa ta pochodzi od sposobu przyrządzania potrawy gai panang, podczas którego nogi grillowanego kurczaka krzyżowano i ustawiano go w pionowej pozycji. Tak przygotowane mięso smarowano pastą z dodatkiem orzechów oraz mleczka kokosowego przez cały czas grillowania. Obecnie proces ten zdecydowanie uproszczono, dlatego nie obawiajcie się – nie będziecie musieli krzyżować żadnych kurzych, wołowych ani wieprzowych nóg. Wystarczy, że pokroicie mięso i ugotujecie je w aromatycznym curry. Zdecydowanie prostsze, prawda? :)
Jeśli zdobędziecie składniki na pastę to jak najbardziej zachęcamy Was do przygotowania jej samodzielnie. Podajemy jednak również alternatywną wersję z dodatkiem czerwonej pasty curry, którą znajdziecie praktycznie w każdym większym sklepie. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać inny rodzaj mięsa lub też jakiś wegański zamiennik. Dajcie znać, z czym przyrządziliście swoje curry :)
na pastę curry: 7 suszonych papryczek chili 1 łyżka ziaren kolendry 1 łyżeczka ziaren kuminu 1 łyżeczka soli 1/2 łyżeczki białego pieprzu 1/2 łyżeczki czarnego pieprzu 4 łyżki orzechów ziemnych, prażonych 2 łyżki posiekanej trawy cytrynowej 1 łyżka posiekanego galangalu 1 łyżeczka startej skórki limonki 1 łyżeczka posiekanych łodyżek kolendry 1/4 kubka posiekanej szalotki 4-5 ząbków czosnku 1 łyżeczka pasty krewetkowej (można pominąć) lub 3-4 łyżki czerwonej pasty curry 1 łyżeczka ziaren kuminu 1 i 1/2 łyżeczki ziaren kolendry 2 łyżki orzechów ziemnych, prażonych 1 łyżeczka pasty krewetkowej (można pominąć) dodatkowo: 1,5 kubka mleczka kokosowego 0,5 kg cienko pokrojonej wołowiny 3 świeże (mrożone) liście limonki kaffir, posiekane czerwona papryka 1 łyżka sosu rybnego lub do smaku 1 i 1/2 łyżki cukru palmowego Na początku przygotowujemy pastę. Namaczamy papryczki przez pół godziny, aż zmiękną. Prażymy na suchej patelni ziarna kuminu, kolendry oraz pieprzu, a następnie rozgniatamy w moździerzu lub też w blenderze. Osobno prażymy orzechy i również rozdrabniamy je w moździerzu lub w blenderze. Papryczki odsączamy i suszymy na ręczniku papierowym. Jeśli używamy moździerza to zaczynamy ucieranie składników od papryczek. Do nich dodajemy sól i ucieramy dalej. Dorzucamy wcześniej utarty kumin, kolendrę oraz pieprz, a następnie trawę cytrynową, galangal, skórkę z limonki oraz łodyżki kolendry. Ucieramy do uzyskania pasty. Na tym etapie dodajemy czosnek oraz szalotki, dalej ucierając. Na sam koniec dorzucamy orzechy, pastę krewetkową (jeśli używamy). Gdy osiągniemy konsystencję pasty, odstawiamy. W blenderze wrzucamy wszystkie składniki za wyjątkiem orzechów i dokładnie blendujemy aż do uzyskania konsystencji pasty. Wtedy dodajemy orzechy i jeszcze chwilę mieszamy, żeby połączyły się z całą resztą składników. Odstawiamy. Aby wykonać pastę przy użyciu czerwonej pasty curry na początku na suchej patelni prażymy kolendrę i kumin. Wrzucamy je do moździerza lub do blendera i dokładnie rozdrabniamy. Dorzucamy również uprażone na patelni orzechy ziemne i dalej rozdrabniamy. Do tych składników dodajemy pastę curry oraz pastę krewetkową, jeśli używamy. Dokładnie mieszamy aż do połączenia. Na rozgrzaną patelnię lub wok wlewamy około 3/4 kubka mleczka kokosowego. Podgrzewamy redukując je aż do momentu gdy stanie się bardzo zwarte w konsystencji*. Dodajemy około 2-3 łyżek przygotowanej wcześniej pasty curry i zmniejszamy ogień. Smażymy dalej, cały czas mieszając do momentu gdy na powierzchni pasty zobaczymy oddzielający się olej kokosowy. Dorzucamy liście limonki kaffir oraz pokrojone mięso. Smażymy chwilę, aż mięso będzie mniej więcej w połowie gotowe, pamiętając o mieszaniu. Na tym etapie dolewamy pozostałe mleczko kokosowe i gotujemy aż mięso będzie ugotowane. Dodajemy paprykę, mieszamy i ściągamy z ognia. Doprawiamy sosem rybnym oraz cukrem palmowym, sprawdzając czy smak nam odpowiada. Podajemy z ryżem, najlepiej jaśminowym. * Jeśli używacie mleczka z puszki, najprawdopodobniej nie uzyskacie tego efektu, Możecie dodać niewielką ilość oleju kokosowego i na takiej bazie podsmażyć pastę. Polecamy jednak mleczko w kartonach, można je dostać w większych marketach lub w sklepach z żywnością azjatycką. SKŁADNIKI
PRZYGOTOWANIE
UWAGI