Kto nam powie kiedy to się wydarzyło, że upłynęło nam zacne sześć lat?
Dokładnie dziś świętujemy tę rocznicę, choć dalej wydaje nam się jakbyśmy dopiero co zaczynały. Czy to już pora na wiekową amnezję? Wiecie, takie zatrzymanie się na pewnym miłym okresie życia i nie ogarnianie upływającego czasu? My takie zapominanie uskuteczniamy dosyć często. Niektórzy nam najbliżsi dalej mają 18 lat, inni zatrzymali się gdzieś w okolicy 30. A my mamy wrażenie, że jedyną oznaką mijających nam lat jest bardziej odczuwalny kręgosłup.
Jednak podczas gdy czas mija, to nasza miłość do azjatyckiego jedzenia jest dalej równie silna jak na samym początku. Wiele już odkryłyśmy, ale przecież tyle jeszcze przed nami! Zagłębienie się w tajniki kuchni syczuańskiej czy też odkrycie wszystkich możliwych sposobów na przygotowanie nabe. Świat azjatyckiej kuchni stoi przed nami w dalszym ciągu otworem. Jednocześnie widzimy też w sobie delikatne oznaki syndromu oszusta. Co my tak naprawdę wiemy o kuchni azjatyckiej? Ile błędów popełniłyśmy po drodze? Liczymy jednak, że przyniosłyśmy też o wiele więcej dobrego – przede wszystkim na Wasze talerze :)
Ten troszkę zwariowany rok troszkę nas rozleniwił. Remont kuchni, zmiana pracy (dla nas obu), pandemia. W każdym tym większym lub mniejszym zawirowaniu najmilsze były dla nas Wasze zdjęcia i wiadomości, że wypróbowaliście nasz przepis. No i w większości przypadków, że Wam smakował. Zawsze jest to miód (z matchą) na nasze serducha :)
A jak już o matcha mówimy… Znów Was trochę „pomęczymy” tym składnikiem, bo nasz urodzinowy wypiek jest właśnie z dodatkiem tego zielonego złota. Aż dziw bierze, że za sernik matcha zabrałyśmy się dopiero teraz. Zwłaszcza, że w naszym repertuarze wystąpił już taki z dodatkiem miso, które to jest raczej mniej oczywistym dodatkiem do wypieków. Serniki ostatnio przeżywają w naszych głowach renesans (tylko takie bez rodzynek.. ;)) najwyższy więc czas na jego zieloną wersję.
W zależności od tego, jak wielkimi entuzjastami zielonego proszku jesteście, dodajcie go mniej lub więcej do swojego wypieku. Dla nas im więcej tym lepiej, także na pewno przez przypadek dosypałyśmy więcej lub też miarka okazała się za mała.. Sernik matcha jest jednak tak wyborny, że mniej lub bardziej zielony powinien szybko zniknąć z talerzy.
na spód: 200 g ciasteczek owsianych szczypta soli 115 g masła, niesolonego na masę: 1 łyżka żelatyny (lub troszkę więcej) ok. 230 g serka typu philadelphia ok 50 g zielonej herbaty matcha ok 200 g cukru ok 75 g śmietany 18 % ok 280-300 g miękkiego tofu* 1,5 łyżki białej pasty miso 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego 120 ml śmietany kremówki Wykonanie sernika rozpoczynamy od przygotowania spodu. Ciasteczka rozdrabniamy w blenderze aż do momentu gdy swoją konsystencją przypominać będą piasek. W misce łączymy je z roztopionym masłem oraz szczyptą soli. Spód blachy (ok 23 cm średnicy) wykładamy papierem do pieczenia. Masę ciasteczkową wysypujemy do formy i dociskamy do dna. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na około 10 minut. Odstawiamy do delikatnego wystudzenia. Żelatynę rozpulchniamy w zimnej wodzie (60 ml). W dużej misce miksujemy serek aż uzyskamy gładką konsystencję. Następnie dorzucamy zieloną herbatę i miksujemy dalej. Po kolei dodajemy cukier, śmietanę 18%, tofu, miso oraz ekstrakt waniliowy. Mieszamy aż do uzyskania gładkiej masy. W rondelku podgrzewamy śmietanę kremówkę, nie doprowadzamy jej do wrzenia. Ściągamy z ognia i dodajemy do niej żelatynę. Mieszamy aż nie pozostaną w niej żadne grudki. Do masy z herbatą matcha powoli dolewamy śmietanę z żelatyną i mieszamy na niskich obrotach miksera. Przelewamy ją na spód z ciasteczek, najlepiej przez sitko aby uniknąć możliwych grudek. Przykrywamy folią i odstawiamy na noc do lodówki aż do ścięcia. * Tofu musi być miękkie (tzw. silken tofu). Można je dostać w sklepach z żywnością azjatycką, zarówno online jak i stacjonarnie.SKŁADNIKI
PRZYGOTOWANIE
UWAGI