W ten nowy 2020 rok postanowiłyśmy wejść z prawdziwą bombą! Chodzi nam oczywiście o taką bombę, która zamiesza Wam jedynie w kubkach smakowych, a całą resztę jestestwa pozostawi zupełnie nietkniętą. No chyba że ciężko Wam będzie się oderwać od tych smaków, wtedy być może delikatnie drgnie w górę strzałka wskazująca Waszą wagę ;) Ale nie ma takich kilogramów, których się nie da zrzucić.. Nie pozostaje więc nic innego jak przedstawić Wam tę cudowną potrawę!
Tytuł już pewnie części z Was zdradził wszystko, ale dla tych niezorientowanych lub pragnących podłapać kilka ciekawostek na temat kuchni koreańskiej mamy następną część posta. Budae jjigae (부대찌개) to dosyć młoda, jednak powstała w bardzo burzliwym czasie potrawa. Jest to tak właściwie hot pot, czyli jak już wiecie, jedna z naszych najukochańszych form spożywania posiłków azjatyckich (dla chętnych mamy tutaj inny koreański hot pot). Głównym nosicielem smaku jest tu kimchi (które na pewno każdy z naszych czytelników dzielnie trzyma w swojej lodówce) oraz pasta gochujang, wzbogacone o kilka dodatków. Nie jest to potrawa wegetariańska bo oprócz mięsa mielonego dodatkiem jest też kiełbasa bądź parówka oraz konserwa mięsna. Wiemy, że brzmi to troszkę zwariowanie, ale gdy te wszystkie składniki połączą się razem naprawdę ciężko jest się im oprzeć.
Gdyby chcieć dosłownie przetłumaczyć nazwę, wyszedłby nam po prostu „wojskowy gulasz”. Jednak wbrew pozorom potrawa ta wcale nie była jedzona przez dzielnych wojaków. Było wręcz przeciwnie. Koniec wojny w Korei pozostawił po sobie trwałe ślady w postaci milionów rozdzielonych rodzin, rannych oraz tych, którzy próbowali odbudować swoje życie na nowo. Jak można się domyślić o jedzenie nie było łatwo, ratowano się więc na wszystkie możliwe sposoby. Na ratunek, poprzez zarówno legalne jak i nielegalne dostawy, przyszły porozsiewane po kraju amerykańskie bazy wojskowe. Jedzenie w puszkach nie miało krótkiej daty przydatności i szybko stało się głównym źródłem pożywienia. Odtwarzanie znanych, kochanych i tradycyjnych smaków dzięki nim było już tylko kwestią czasu.
Miastem, w którym narodziła się idea budae jjigae było Uijeongbu. Kwitł tam podziemny handel wszelkimi możliwymi dobrami takimi jak kiełbasy, konserwy mięsne, puszki fasoli czy też paczki makaronu. Z tego wszystkiego powstała cudowna hybryda łącząca to co najlepsze w kuchni koreańskiej z łatwo dostępnymi składnikami z zagranicy. Jej pierwsza nazwa, czyli zupa Johnsona (nazwana tak na cześć amerykańskiego prezydenta Lyndona B. Johnsona) nie była dla Koreańczyków zbyt chwytliwa, ale szybko odnaleziono tę właściwą. Tak właśnie powstało budae jjigae, które dziś znaleźć można w tysiącach koreańskich restauracji.
Wierzymy, że z łatwością uda Wam się stworzyć swoje własne budae jjigae. Część wymienionych przez nas składników jest opcjonalna, więc jeśli naprawdę nie wiecie, gdzie je dostać to po prostu je pomińcie. Pamiętajcie jednak, że sercem tej potrawy jest sos oraz wszelkie „zapuszkowane” dodatki. Jeśli nie pominiecie tu niczego, to na pewno wyjdzie Wam cudowne budae jjigae. Smacznego!
PS. Dla tych bardziej zainteresowanych zgłębieniem tematu polecamy lekturę tego posta (w języku angielskim). Pokazuje historię tego dania z perspektywy osoby, która przeżyła ten ciężki dla tego kraju czas.
1 l bulionu myeolchi yuksu 100 g szynki konserwowej (dobrej jakości), pokrojonej w plastry 2 lub więcej parówek, pokrojonych w mniejsze części 100 g mielonej wieprzowiny 100 g kimchi, pokrojone w mniejsze części, np. z tego przepisu 1 opakowanie tofu, pokrojone w plastry puszka fasolki w sosie pomidorowym 1 opakowanie makaronu ramyun lub innego suchego błyskawicznego makaronu 100 g ciasteczek ryżowych (opcjonalnie)* wybrany rodzaj grzybów (opcjonalnie) plasterki sera żółtego zielona cebulka, posiekana na sos: 2 łyżki płatków gochugaru 1 łyżka pasty gochujang 1 łyżka sosu sojowego 4 ząbki czosnku, przeciśniętego przez praskę 1 łyżeczka sosu rybnego 1 łyżka wina ryżowego (np. sake) szczypta soli szczypta pieprzu 1 łyżeczka cukru W miseczce łączymy ze sobą wszystkie składniki na sos i dokładnie mieszamy. Odstawiamy na potem. Przygotowujemy bulion według przepisu. Możecie też użyć innego rodzaju bulionu, my jednak gorąco polecamy myeolchi yuksu. Jeśli używacie ciasteczek ryżowych to przed dodaniem ich do garnka namaczamy je przez około 15 minut w chłodnej wodzie. Kroimy wszystkie składniki - szynkę konserwową, parówki, tofu, kimchi. Układamy je w sporym garnku (wszystko za wyjątkiem makaronu oraz sera), aranżując całość wedle upodobań. Najlepiej podzielić całość na 2 lub 3 części, w zależności od wielkości garnka oraz ilości przygotowanych składników. Na wierzch kładziemy mięso mielone, a na nie nakładamy porcję wcześniej przygotowanego sosu. Całość zalewamy bulionem i doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy ogień i gotujemy kolejne 10 minut. Po tym czasie na wierzch kładziemy makaron oraz kawałki sera. Pozwalamy całości dalej się gotować, aż makaron zmięknie. Każdy z biesiadników sam nakłada sobie ugotowane składniki. Gdy w garnku pozostanie tylko bulion dokładamy kolejną porcję składników – możemy to oczywiście powtarzać dopóki nie skończą się wszystkie dodatki. Smacznego! * Chodzi o tzw. salduk, czyli ciasteczka pokrojone w kształcie krążków. Można je kupić w sklepach z żywnością azjatycką. SKŁADNIKI
PRZYGOTOWANIE
UWAGI